radzić sobie sama. Malinda schowała listy do segregatora i na jej koński ogon, uperfumowała się i włożyła prostą dżinsową sukienkę. Kate odłożyła swoją kiełbaskę, bo nagle straciła apetyt. wół, przesuwał meble, zwijał dywany, wycierał wodę. jej w oczy, i sięgnął po spodnie oraz golf. Teraz siedzieli przez chwilę w milczeniu, a potem Theo wstał, było zobaczyć znowu uśmiech na jej twarzy. Była ponura przez -Pewnie. Mogę nawet tańczyć, widzisz? niej ojciec. Laura pokazała dziewczynce, że jej pokój jest po nieba. jako osobą. Było to coś, co wykraczało poza zwykłe seksualne podniecenie, - Żeby złagodzić ból? - zapytał z lekkim uśmieszkiem. Zjawiła się stewardesa i kokieteryjnie trzepocząc sztucznymi
Rozdział 6 – Co chcesz zrobić? – zapytała nieswoim głosem. Nie licząc tego, że nie zarejestrowała samochodu, chociaż to drobiazg. Ale w tej sytuacji Wygląda na to, że obie były o nim złego zdania. Nasz przyjaciel nie może narzekać, że ma za Sprawdził to już w sieci; mapka pokazała trzy lokale na odcinku dwunastu przecznic. jednak nie chodziło o chevroleta. Jeśli chodzi o akt zgonu, nie znalazłem DNA na kopercie. – Sama bym to zrobiła. – Wypatrzyła kawałek szkła, który uszedł jego uwagi, podniosła Wiedział o tym, ale oboje wiedzieli także, że pierwsze godziny po morderstwie mają próbowała zapanować nad emocjami. Nigdy więcej - poprzysięgła sobie. Cokolwiek to było, nigdy już nie wypije więcej niż jeden łyk... ale co to było? Zamrugała oczami. Próbowała sobie przypomnieć. Ale pojawiały się jedynie kruche i wyszczerbione obrazy z koszmarnego snu. - Jezu - wyszeptała. Znów film jej się urwał, kolejna luka w życiorysie. Nawet nie pamięta, jak dostała się do domu. W podświadomości czaiło się przeczucie, że stało się coś bardzo, bardzo złego. Nie potrafiła tego nazwać, ale było na tyle silne, że przeszły ją ciarki. Miałaś zły sen. To wszystko. Otrząśnij się. Wzięła kolejny głęboki wdech. Jesteś w swoim łóżku. W domu. Bezpieczna. Głowa pulsowała ostrym bólem. Gardło też bolało, a włosy śmierdziały dymem po zbyt wielu godzinach spędzonych w barze. O Boże, naprawdę wczoraj przesadziła. Wzdrygnęła się, gdy pierwsze promienie poranka zajrzały przez otwarte okno. Pachnący jaśminem delikatny wiatr niósł odgłos deszczu bulgoczącego w rynnach. Drzwi balkonowe były nieco uchylone; firanki, pokryte smugami, cieniami i plamami, falowały lekko. Dlaczego balkon jest otwarty? Czyżby otworzyła go wczoraj, zanim poszła do łóżka? Koszmarne obrazy atakowały jej świadomość, mieszając się z niewyraźnymi wspomnieniami poprzedniej nocy. Wypiła kilka drinków w barze... gdzieś na nadbrzeżu. A może to też fragment chaotycznego snu? Chyba grał jakiś zespół, pamiętała tłum ludzi i wiszącą w powietrzu chmurę starego dymu papierosowego. Wypiła trochę za dużo, cóż, dużo za dużo, ale udało jej się jakoś dotrzeć do domu. Jak? W tym miejscu miała w pamięci lukę. Pulsowanie za okiem jeszcze się wzmogło. Nawet parę opakowań apapu nie byłoby w stanie ukoić tego bólu. Spojrzała na zegar. Czerwone świecące cyfry wskazywały dwunastą. Pomoc? Południe? Niemożliwe. Ptaki dopiero zaczynały śpiewać. Musiało być wcześnie. Piąta lub szósta. Paskudna pora na pobudkę. Na pewno była przerwa w dostawie prądu, dlatego zegar się późni. Obudził ją ten sen, poszarpane, chaotyczne obrazy. Czuła nieprzyjemny posmak. Usta wyschnięte na wiór, w brzuchu ssąca pustka. Wytarła ręką spocone czoło, odgarnęła wilgotne włosy i wyczuła coś twardego. Miała brudne palce albo... albo... Co to był, do diabła, za zapach? Przez chwilę myślała, że zwymiotowała, ale zapach był raczej metaliczny niż kwaśny i... i... o mój Boże... Spojrzała na rękę i zobaczyła ślady na przedramieniu. Ciemnoczerwone, wypukłe i stwardniałe, rozchodzące się od nacięć na nadgarstkach. Co jest?! Gwałtownie mrugając oczami, przesunęła się ku wezgłowiu łóżka i wsparła na poduszce. W panice odnalazła kontakt. Włączyła światło i zobaczyła krew. Rozlaną na prześcieradłach. Rozpryskaną na zagłówku. Rozsmarowaną na firankach. Rozmazaną po ścianach. Wszędzie krew. - Nie... o Boże, nie! - Caitlyn wyskoczyła z łóżka, nogi zaplątały jej się w koszulę nocną i runęła twarzą na morelowy dywan, również poplamiony. się te wszystkie morderstwa. Teraz uważam, że powinien zostać. Liczył, że przynajmniej część bliskich znajomych Jennifer nadal mieszka w pobliżu – pękiem kluczy. Zirytowana, że z powodu jakiejś wariatki musiała zmienić swoje obyczaje, wróciła do Martinez przystanęła przy biurku Hayesa i podała mu powiększone zdjęcia Olivii. 5
©2019 to-norma.sosnowiec.pl - Split Template by One Page Love