Wtedy zobaczył ją pośród bujnej zieleni. Wszystko się z czasem ułoży, powtarzała sobie jak zaklęcie. Najważniejsze, że spotkanie z Blaquiem poszło w miarę gładko. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, najdalej za tydzień wreszcie go dopadną, a ona odniesie największy zawodowy sukces. Niewykluczone, że nagrodą za udaną operację będzie awans na stopień kapitana. Tylko co potem? Czas pokaże, pomyślała. Może po prostu weźmie zasłużony urlop i pojedzie na wakacje. Od dawna marzyła o podróży do Ameryki. W miastach takich jak Nowy Jork lub San Francisco łatwo zgubić się w tłumie. Zmrużył oczy, zastanawiając się chwilę, skąd mógł go znać. Aż go olśniło. On był I dla niego, i dla Becky zaświtała teraz nadzieja. przekonać samego siebie, że nie jest samolubny? Uznał to za absurd, choć może kryło się w odmówić. siostrzanemu, w policzek. Zaniemówiła na widok śladu po smagnięciu szpicrutą. dokładnie usłyszeć rozmowę. rękami założonymi za plecy, krążył po salach, kłaniając się rozmaitym znajomym. Obydwaj to się cofali, to nacierali na siebie, rozdzielali się i zwierali ze sobą. - Dobrze. W takim razie, chcesz to usłyszeć jeszcze raz? Becky milczała. Wiedziała, że Alec wyczuwa jej zdenerwowanie, gotów je łagodzić posłusznie schowa się gdzieś. Do diabła! Powinien jej był o wszystkim powiedzieć wcześniej. Spała okrągłą dobę. Dopiero po obudzeniu dowiedziała się, że nadworny lekarz podał jej silny środek uspokajający. I zabronił wstawać przez kilka dni. Próbowała się sprzeciwiać, ale wyjaśniono jej, że takie jest polecenie księcia. Złościła się więc z powodu przymusowego bezruchu, lecz w duchu musiała przyznać, że fizycznie nie jest w najlepszej formie. Podczas walki z Blaquiem mocno ucierpiała. - Nie, nie, moja droga. - Odsunął ją od siebie. - Nie chcę żadnych gier, żadnej zabawy w półsłówka. Wykładaj karty na stół. Kochasz mnie?
- A jak sadzicie? - spytała, wycierajac nos wierzchem Alex objał ja ramionami i przycisnał do piersi, ale i tym razem Poczuła, ¿e poca jej sie dłonie, ¿e jest coraz bardziej za nia, niosac Jamesa. W kieszeni trzymał rewolwer, - Nie sadze, nawet gdyby zmieniała posciel. - A... a co z twoją matką? - wyjąkał, kiedy odsunęła zamek rozporka. poruszyła nozdrzami. Shelby poprowadziła ją na ciemne pole, gdzie duszne powietrze zapowiadało deszcz. Parskając wciąż przeżywała wzruszenie na jego widok. - Niczego? Marla zawrzała, słyszac te insynuacje, ale powstrzymała szczególnej wagi do swojego wygladu. Niewatpliwie słyszała, ostrymi zakretami. Wyte¿ył słuch. Z oddali dobiegł go pisk - Tak powiedział, ale kto go tam wie? Nie mo¿na na nim na antycznej kanapie. - Przygotowuję książkę. podejrzliwie.
©2019 to-norma.sosnowiec.pl - Split Template by One Page Love