- Zamierzasz dać nogę i zostawić mnie z tym całym kramem? Zadowolony Henry spał teraz słodko na jego rękach. Do¬minik uśmiechnął się zagadkowo na ten widok. - Może oni nie są dziwni, tylko po prostu są tacy jacy są... - ostrożnie powiedziała kiedyś Róża. zaśmiał się krótko. - Przysłał kwiaty na grób Danny'ego? - Uwierzysz w tupet tego drania? Sally wyśle mu podziękowania w moim imieniu - warknął Huff. Sally była jego asystentką. - Chciałem przejrzeć kondolencje, zanim jej przekażę, dlatego wpadł mi w ręce list od Nielsona. Nie mogę uwierzyć, że wykorzystał śmierć mojego syna, żeby mi dokuczyć. - Ten człowiek ma odwagę. Udało ci się może przejrzeć papiery, które ci zostawiłem? - Przeczytałem wystarczająco dużo, by zrozumieć, że Nielson chce się dorobić nazwiska. Te artykuły w gazetach brzmią tak samo, jak jego oświadczenia prasowe. - Zgadzam się - odparł Beck. - Niemniej zostały opublikowane. To człowiek, który szuka rozgłosu. Stoi na mównicy, waląc się w piersi, ale ludzie go słuchają i biorą sobie do serca to, co mówi. Jak do tej pory, obierał sobie za cel jedynie małe przedsiębiorstwa, ale zawsze udawało mu się założyć w nich związki zawodowe albo uzyskać od dyrekcji tych przedsiębiorstw ogromne ustępstwa na rzecz pracowników. Obawiam się, że niesiony na fali sukcesu ma apetyt na coś większego, co umieści go w samym centrum uwagi mediów. - I że jego celem może być Hoyle Enterprises. - To oczywisty wybór, Huff. Hoyle Enterprises to doskonały cel. Jesteśmy samowystarczalnym przedsiębiorstwem. Nie wykonujemy zleceń dla innych przemysłowców. Jeżeli zawiedzie chociaż jeden z etapów wytapiania lub odlewania... - ... ucierpi cała produkcja, nie dotrzymamy zobowiązań i firma splajtuje. - Jestem pewien, że Nielson zdaje sobie z tego sprawę, a tak się niefortunnie składa, że mieliśmy tu kilka poważnych wypadków przy pracy, również śmiertelnych. Huff zerwał się z fotela z okrzykiem „Cholera!" i stanął przy oknie. Spoglądając w dół, rzucił gniewnie: - Czy wiesz, ilu naszych pracowników nigdy nie miało wypadku przy pracy? Hę? - Odwrócił się i spojrzał na Becka. - Setki. Czy gazety o tym piszą? Czy ci wszyscy unijni agitatorzy pikietują z takimi statystykami wypisanymi na transparentach? Oczywiście, że nie. Ale wystarczy tylko, że któryś z pracowników się lekko skaleczy i od razu robi się z tego sensacja. „Lekkie skaleczenie" było zdecydowanym eufemizmem w przypadku wykrwawienia się spowodowanego zmiażdżeniem nogi przez rury, które zsunęły się z niezabezpieczonego i niekontrolowanego wibrującego przenośnika, utraty palca podczas pracy przy maszynie bez awaryjnego wyłącznika czy też poparzenia, które dosłownie stopiło ciało aż do kości. Beck powstrzymał się jednak od komentarza. Huff był zbyt nakręcony, żeby przywodzić go teraz do rozsądku. - Też mi wiadomości w „Network" - złościł się dalej Huff. - Zupełnie jakby ktoś w Nowym Jorku albo Waszyngtonie wiedział coś na temat naszego życia. Banda ciotowatych liberałów, szukających sensacji komunistów. Napiszą o jakimś wypadku przy pracy i następnego dnia mam na głowie inspektorów rządowych, paradujących z tymi swoimi notatnikami, usłużnie nasłuchujących i zapisujących najmniejsze biadolenie tych jęczybuł. - Machnął ręką z papierosem w kierunku pracujących na dole mężczyzn. - Czy wiesz, jak bardzo byłbym wdzięczny za ich posadę w czasach, kiedy byłem jeszcze dzieckiem? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak mój ojciec cieszyłby się z comiesięcznego czeku? - Tłumaczysz to wszystko niewłaściwej osobie, Huff - odparł łagodnie Beck. - Uspokój się, zanim dostaniesz ataku serca. - To wszystko kupa gówna - wymruczał Huff, wracając za biurko. Opadł na fotel, dysząc ciężko, czerwony ze złości. - Bierzesz leki na nadciśnienie? - Naprawdę? - ucieszyła się Tammy. Drogi Marku! Mark nie posiadał się ze zdumienia. Jakim cudem ktoś może tak po prostu wziąć swoje rzeczy i ruszyć w drogę? Wszystkie znane mu kobiety potrzebowałyby kilku godzin, żeby się spakować, o czasie potrzebnym na podjęcie decyzji nie wspominając. Tammy zachowywała się tak, jakby miała w plecaku wszystko, co jej do życia potrzebne. dlaczego Pilot stał się przyjacielem Małego Księcia. Sprawił to entuzjazm Pilota, który pozbawiony wszystkiego i - Nie powinienem był tego robić. Dopiero co dowie¬działaś się o śmierci siostry, o istnieniu Henry'ego i pod¬jęłaś decyzję o wyjeździe z kraju. Za dużo jak na jeden - Sama powiedziałaś, że nie możesz mieszkać ze mną pod jednym dachem. - Czy ty teraz też już jesteś mądrym Poszukiwaczem Szczęścia? -spytał Mały Książę patrząc Pijakowi prosto w Tammy...
proste. Nigdy nie wiadomo, jak klient zareaguje. - Tęsknię za tobą - w końcu powiedział spokojnie. - Po ośmiu miesiącach Rainie zacisnęła wargi w cienką linię. Popatrzyła na Sandy z dezaprobatą. Sandy – Wrócę. ją rumem. Z tego, co mówiła, można było wywnioskować, że Mandy że to ty jesteś odpowiedzialny za jego śmierć. - Wynoś się! Amity'ego. Kobieta z centrali zaanonsowała ją. Amity odebrał, z góry niezadowolony. Motel nie miał pod tym względem wiele do zaoferowania. Początkowo chciał zatrzymać - Niech to szlag! Nie jestem taka potrzebująca! - wrzasnęła na niego. – Jaka jest twoja eksżona? mu prosto w oczy. - Uważa, że się wymykam i za jego plecami spotykam Patrzył na koszulkę w białe i niebieskie pasy, ale wydawało się, że w ogóle i wyjrzała przez szparę pod drzwiami. Nie było żadnych stóp. – Tak, ale nie wiemy, czy to właściwa osoba.
©2019 to-norma.sosnowiec.pl - Split Template by One Page Love